poniedziałek, 17 czerwca 2019

17 czerwca, ostatni szósty dzień rejsu.
Poranek rozpoczął się tradycyjnie - od zbiórki o godzinie 8:00 na nadbrzeżu Ekomariny w Giżycku. Plan na rano - zjeść śniadane, zrobić kanapki na podróż z produktów dostarczonych przez Szeklę, oraz wysprzątać i zdać jachty.
Przygotowania do ostatniej porannej zbiórki. Ekomarina Giżycko.
Przed nami powrót do Lublina. Przez najbliższy rok ten blog będzie czekać na pierwszy wpis kolejnego, trzeciego rejsu.
Tymczasem, niezwłocznie po powrocie do domu trzeba będzie uzupełniać pogubiony i zniszczony sprzęt oraz planować trasę następnego rejsu.
PODZIĘKOWANIA
Dziękujemy Właścicielowi szkoły im. Królowej Jadwigi w Lublinie, p. Grzegorzowi Szymczakowi, p. Dyrektor Małgorzacie Grzechnik i p. Wicedyrektor Annie Lamch za szeroko pojęte sprzyjanie idei spędzania czasu na wodzie pod żaglami. Dodatkowo Sorka Lamch podjęła się opieki nad nami w czasie rejsu.
Dziękujemy także p. Wojciechowi Nowakowi, prezesowi Szkoły Żeglarstwa Szekla za drugi rok owocnej współpracy oraz naszym Sternikom - Mikołajowi, Piotrowi i Wojciechowi - za przekazaną cenną wiedzę żeglarską, bycie z nami oraz opiekę nad na jachtach i na lądzie. To dzięki nim czuliśmy się bezpiecznie nawet gdy bujało.
w imieniu podopiecznych wpisał
 Sor Tomasz Piersiak          
* * *

Do zobaczenia za rok w Giżycku!

niedziela, 16 czerwca 2019

16 czerwca, piąty dzień rejsu.
Rano o 8:00 zbiórka. Załogi i sternicy są coraz lepiej dostosowani do sytuacji - wystarczy wstać 7:50 aby wszyscy zdążyli na zbiórkę.
Na porannym apelu odbyło się rozdanie nagród we wczorajszym konkursie Masterchef. Miejsce pierwsze otrzymali ex aequo załogi Ambulasu i Księcia. Nagrody nie musieli dzielić pomiędzy siebie - jury przyznało równorzędne pakiety słodyczy.
Przedstawiciele załóg Ambulansu i Księcia odbierają pierwszą nagrodę w konkursie "Masterchef". Fot. TP.
Miejsce drugie i wyróżnienie za danie "instant" otrzymała załoga Szarego.
Znacie bajkę o ananasie? Fot.  TP.
Po wyjściu z Węgorzewa mieliśmy kilka godzin na pożeglowanie na Mamrach.

Nauka wiązania węzłów pod żaglami. Fot. Anna Kempa.
Później załogi zrzuciły żagle i weszliśmy przez Kanał Sztynorcki do Sztynortu, skąd będzie dalszy ciąg relacji.
***
W Sztynorcie mamy czas na obiad, prysznic i szybko idziemy do pałacu Lehndorffów.
Pałac Lehndorffów w Sztynorcie. Fot. TP.
Sztynort niestety schodzi na psy. Port pusty a zamiast Zęzy jakaś knajpa z mocno przeciętnym żarciem i cenami jak z centrum Mediolanu.
Ze względu na niepewną pogodę stoimy w porcie jeszcze prawie godzinę. Potem spływamy na żaglach przez jez. Dargin i Kisajno przy solidnej trójce i mżawce. Zrzucamy żagle i kładziemy maszt przed kanałem Piękna Góra i Kanałem Niegocińskim przedostajemy się na Jez. Niegocin. Jest pochmurno. Na silniku wchodzimy do portu i cumujemy. To nasze ostatnie cumowanie na tym rejsie. Przed nami sprzątanie jachtów i pakowanie się.

sobota, 15 czerwca 2019

15 czerwca, czwarty dzień rejsu.
Rano jak zwykle był apel załogami o godzinie 8:00, Kto wstał wcześniej - widział całe jezioro Mamry we mgle a nawet miał okazję się w nim wykąpać.
Jezioro Mamry - widok od ujścia Kanału Mazurskiego. Woda była cieplejsza niż powietrze, wymarzone warunki do porannej kąpieli. Fot. TP.
Po apelu na jachtach było śniadanie szwedzki stół albo jajecznica. Załogi na jachtach w coraz większej zażyłości - 7 osób na jachcie albo się polubi albo wygubi.
Gdy ręce są ubrudzone jedyną szansą na zjedzenie śniadania jest podanie kromki chleba do pysia. Basia karmi Martynę, Emil musi karmić się sam. Fot. TP.

a następnie wyjście na Mamerki.



Po schronach łażą cywile, ochrona śpi, lokalni biznesmeni zarabiają kasę na  biletach a generał Guderian w grobie się przewraca... Fot. TP
Mamerki są miejscem w którym trwają poszukiwania Bursztynowej Komnaty - w ekspozycji muzealnej jest jej kopia.
Kopia Bursztynowej Komnaty w Mamerkach. Fot. TP.

Na terenie kompleksu schronów jest ustawiona wieża widokowa na którą wspięło się kilkoro śmiałków.

Sternik Wojtek (kadra Szekli) sorka Lamch i nieznani z nazwiska uczniowie, prawdopodobnie ze szkoły im. Królowej Jadwigi w Lublinie. Fot. TP
Jeszcze szybkie zakupy w sklepiku i miąchanie lokalnego kota który w końcu zajechał pazurem jakiegoś dzieciaka z sąsiedniej wycieczki i uciekł.
Nie rozumiem co sor Piersiak do mnie mówi ...
... ale na wszelki wypadek zgłoszę się do odpowiedzi. Fot. TP
Po zwiedzaniu schronów wróciliśmy do portu. Kilkanaście minut zajęło załogom zrobienie porządku na jachtach i po wybraniu kotwic i postawieniu żagli mieliśmy kilka godzin na żeglowanie.

Martyna i Emil na Ambulansie. Fot. TP

Chociaż trudne są warunki trzeba ładne mieć pazurki.Fot. TP
Krótko po 14:00 odbyły się na środku Jeziora Mamry ćwiczenia ratownicze z użyciem kół ratunkowych oraz kapoków.
Ćwiczenia ratownicze na wodzie. Pod nami 9 metrów wody a na dnie głodne sumy czekają na topielca. Fot. TP.
Wszystko co dobre szybko się kończy. Po zakończonych ćwiczeniach skierowaliśmy się w kierunku Węgorzewa. Do portu dopłynęliśmy przez Węgorapę.
Sternicy zacumowali jachty dając kolejny popis umiejętności manewrowania jednostką.
Po zacumowaniu Szybki wypad do Biedronki wszystkimi załogami. Szekla przygotowała dla załóg rywalizację - Masterchef. Za 100 złotych musimy kupić produkty na obiad dla całej załogi. Punkty zdobywamy za:
1) Smak dania.
2) Wygląd dania.
3) Przydatność przepisu do robienia na jachcie.
4) Wyrobienie się z jedzeniem w odpowiednim czasie.
KONKURS MASTERCHEF - MINIFOTORELACJA.
Ambulans - pomysł na obiad to tortilla z kurczakiem i warzywami. Zaleta dania - stosunkowo tanie, modułowe to znaczy każdy członek załogi może dobrać sobie preferowane przez siebie składniki. Wady - dość pracochłonne. Budżet przekroczony o 8 złotych ze względu na to że jakiś nieogarnięty klient Biedronki wsadził do naszego koszyka jakiś sok.

Załoga Ambulansu: Wiktoria, Basia, Ania, Martyna i Emil przygotowali oraz prezentują tortillę z kurczakiem. Fot. TP.
Załoga Księcia przygotowała hamburgery z własnoręcznie wyrobionego z przyprawami mięsa mielonego (znakomicie usmażone). Hitem była sałatka z arbuza, oliwek, oliwy i fety serowowana w wydrążonym arbuzie. Załoga zgarnęła punkty za wygląd dania, szybkość jego przygotowania (prawie pół godziny przed wyznaczonym terminem) i smak kotleta w burgerze. Załoga niestety przekroczyła budżet o 11 złotych
Sorka Lamch tuż przed degustacją obiadu przygotowanego na Księciu. Danie serwuje Amelia i Miłosz. Fot. TP
Załoga Szarego przygotowała również burgery - stawiając jednak na prostotę wykonania dania. Użyto gotowych kotletów a do ożywienia dania zaserwowano mandarynki. Pomysł powinna kupić intendentura Wojska Polskiego. Zaleta dania - tanie, bardzo szybkie w przygotowaniu, wygląda bardzo ładnie. Jest to jedyna załoga która zmieściła się w budżecie.
Michał i Marek opowiadają o swoim daniu. Fot. TP.

Hamburgery przygotowane przez załogę Szarego. Fot. TP.
Po degustacji jury złożone ze sterników oraz sorki Lamch i sora Piersiaka przyznało punkty poszczególnym załogom. Jutro (znaczy 16 czerwca) na apelu porannym zostanie ogłoszony werdykt.
Po obiedzie i umyciu talerzy poszliśmy jeszcze wzdłuż Węgorapy na kąpielisko nad Mamrami. Powrót już po zachodzie słońca - przy księżycu w pełni. Piotrek, Miłosz, Andrzej i Amelia wraz ze sternikiem Piotrkiem testują w Węgorapie wędkę znalezioną poprzedniego dnia. Węgorapa jest zamieszkała głównie przez wodorosty sądząc po tym, co znajdują na haczyku. W Tawernie gruba dyskoteka na którą uczestnicy rejsu chcieli iść - ale po spacerze każdy jednak idzie na jacht pogadać trochę przed spaniem. Tak minął czwarty dzień rejsu.
14 czerwca - trzeci dzień rejsu.
Po wczorajszej burzy zostało tylko rześkie powietrze. Kadra ma bogate plany na dziś dla uczestników rejsu. 
Zaraz po śniadaniu idziemy na cmentarz wojenny cmentarz Jägerhöhe.

Sorka Lamch sprawdza pisownię i wymowę nazw własnych  w języku niemieckim. Tekst za chwilę odczyta Amelia. Mikołaj - komandor rejsu jest zadowolony - przed nami kolejny, piękny dzień na wodzie.
Cmentarz jest jednym z wielu miejsc przypominających o tym, że przed odzyskaniem niepodległości Polacy służący w wojsku trzech zaborców walczyli przeciwko sobie.
Cmentarz Jagerhohe.
Po powrocie z cmentarza wypływamy na Mamry. Cel - Przystań Mamerki u samego wylotu Kanału Mazurskiego.
Na wodzie kilwatery jachtów zaplatają się w warkocz - wieje silny wiatr i sternicy robią co mogą żeby płynąć jeszcze szybciej i ścigają się. Mocne przechyły robią demolkę w niezabezpieczonych rzeczach pod pokładem.
Sternicy na prawdę znają swój fach - przy mocnej trójce możemy przekazać sobie z jachtu na jacht karton mleka.

Znajdź trzy różnice.
Przytań Mamerki to ładnie utrzymane miejsce z ubogim zapleczem (rząd kibelków, 2 umywalki, dwa zlewy i budka bosmana) zachowuje klimat Mazur sprzed kilkunastu lat. 
Szybko ogarniamy obiad i idziemy oglądać ruiny śluzy w Leśniewie Górnym. Kilka kilometrów chaszczowania opłaciło się. Śluza robi wrażenie, ale chyba większą atrakcją dla uczestników jest zrobiony na niej park linowy.
Śluza w Leśniewie. Orzeł odleciał i nie wróci. fot. T.P.
Kolejka na tyrolkę. fot. T.P.

Bocian - skok na linie. fot. Anna Kempa.

Wracamy o zachodzie słońca wzdłuż Kanału Mazurskiego. Dla komarów nasze przejście to nie lada gratka - 50000 komarów lubi to, 1500 weźmie w tym udział.
Dziczejące brzegi Kanału Mazurskiego to wylęgarnia komarów. Każdy komar w kraju marzy o tym, żeby jego larwy wymoczyły odwłok w tej wodzie.
Tuż przed zamknięciem docieramy do sklepu a później wracamy na jachty.

Za domkiem bosmana dwa dzikie koty opychają się szynką która została żeglarzom kończącym swój rejs. Bosman mówi na nie "moje niunki" i szczyci się tym, że jeden z już daje się głaskać.
Kadra Szekli organizuje nam kolejne ognisko z kiełbaskami. Najwytrwalsi siedzą przy nim do 23:30.
To był dobry dzień. Będzie nam wszystkim dobrze się spało.
Wieczorem na jachcie - puste miski świadczą o tym, że załodze dopisuje apetyt. Fot. A.L.


piątek, 14 czerwca 2019

13 czerwca, drugi dzień rejsu.
Poranek wczesny, jadę pospiesznym...
A nie, przepraszam. Sen ustępuje miejsca jawie i okazuje się że nie tłuczemy się pociągiem a stoimy na kotwicy przy brzegu. Przed nami apel i śniadanie a potem wychodzimy z portu - w nieznane, ale przedtem orzeźwiająca kąpiel w jeziorze.
Poranna kąpiel w jeziorze.
Odejście od brzegu z problemami - Książę utknął w piaszczystym dnie i dopiero zestawienie wszystkich jachtów w "tratwę" i odpalenie wszystkich silników pozwoliło na ściągnięcie jachtu.
To wszystko zapewne dzięki czterolistnej koniczynce znalezionej przez Michała Czapnika.

Pogoda dopisuje - aż za bardzo. Jest niesamowicie gorąco i duszno - pomimo słabego wiatru (2 - 3). Załogi doskonalą umiejętności żeglarskie pod okiem sterników na Jez. Dargin, Łabap oraz Dobskim - dookoła Wyspy Kormoranów. 
Na pokładzie Ambulansu panuje "Czubówna challenge" - w skrócie co się da opisujemy stylem Krystyny Czubówny. Poniżej próbka klimatu na jachcie.
Dorodny samiec tego gatunku czuje się swobodnie w towarzystwie samic. Wystawiając na słońce podgardle i płetwę próbuje się pozbyć dokuczliwych pcheł.
Na horyzoncie zbierają się chmury - wspaniale wypiętrzone cumulusy które dość szybko przekształcają się w chmury burzowe. Zwijamy się do portu - ośrodek Piękny Brzeg nad jeziorem Świecajty. Po zacumowaniu załogi zaczynają przygotowywać obiad. 
Pogoda daje nam łaskawie jeszcze jakieś 2 godziny luzu - jest czas na rozprostowanie nóg na lądzie, wizytę w tawernie (lody i kawa + tęskne spojrzenia uczniów liceum na lodówkę z piwem) - i zaczyna się burza. Leje okropnie - jednym jachcie awaria - przez jakąś nieszczelność dostaje się woda i Michał przez najbliższe dwie noce śpi gościnnie obok skrzynki mieczowej zamiast na dziobie.
W planach był wieczór filmowy - ale uczestnicy obozu woleli kisić się we własnym sosie pod pokładami - grając w tysiąca, mroczne historie i tym podobne gry. Film obejrzeliśmy we troje - Sorka Lamch, Sor Piersiak i Ania Kempa - na Ambulansie.


W pociągu nie zabrakło atrakcji. Na niedospanych czekały miękkie fotele przedziałów klasy II, niektórym została udzielona ekspresowa lekcja chemii, inni grali w karty lub czytali książki.
W przedziale panują tropikalne upały ale wystarczy sobie wyobrazić ze niebieska firanka to wzburzone, karaibskie morze - i od razu robi się chłodniej! Fot. TP.
Trasa z Warszawy do Giżycka prowadzi przez Ełk, gdzie kończy się linia zelektryfikowana., dokąd dociągnęła nas solidna EU 07. Nasz pociąg od tej chwili prowadziła spalinowa SU 160 PESA - to wiemy dzięki Emilowi - pasjonatowi kolejnictwa.
Upał był męczący ale humory wszystkim dopisywały, chociaż tabor PKP wymiękał.
Wsiąść do pociągu byle jakiego... Fot AL.

Do Giżycka dojechaliśmy na czas a tam czekali na nas sternicy Szekli - Mikołaj, Wojtek i Piotrek. Szybki konwój do Wilkas i już jesteśmy tuż nad wodą! Czekają na nas jachty - Ambulans z zabezpieczeniem medycznym i prawdziwym  (nie pluszowym!) ratownikiem medycznym. 
Resort Niegocin Wilkasy. Port macierzysty Szekli z którą drugi raz wypływamy w rejs po Wielkich Jeziorach Mazurskich. Fot. TP

Od prawej: Piotrek, Mikołaj, Wojtek (Kadra Szekli) oraz Sor TP (kadra Jadwigi). Fot. AL.
Sorka Lamch na posterunku. Bez niej nic w szkole się nie dzieje - począwszy od organizacji roku szkolnego skończywszy na dodawaniu linii danych w dokumencie on-line. Fot. TP
Jeszcze tylko krótka kąpiel jeziorze pod okiem ratownika i po uruchomieniu silników przepływamy przez Niegocin i nowo wyremontowany Kanał Niegociński (1130 m) i obok Pięknej Góry aby postawić żagle na Jeziorze Kisajno. 
Żagle postawione. Fot. Anna Kempa.



czwartek, 13 czerwca 2019

12 czerwca - dojazd i pierwszy dzień rejsu.
12 czerwca 2019 roku o 4:35 wyjechaliśmy z Lublina i zaraz po wyjeździe z miasta powitało nas wschodzące słońce. Do Warszawy Wschodniej dojechaliśmy o czasie, ale gdzie jest kolejny pociąg?
Gdzie jest pociąg?
Darmowe porady - do 9:48, bowiem o tej porze TLK Branicki zabiera nas do Giżycka.
Na szczęście Sor Piersiak udziela darmowych porad jak należy poruszać się po dworcu a więc prawdopodobnie dojedziemy do celu.
W pociągu nie zabrakło atrakcji. Na niedospanych czekały miękkie fotele przedziałów klasy II, niektórym została udzielona ekspresowa lekcja chemii, inni grali w karty lub czytali książki.
W przedziale panują tropikalne upały ale wystarczy sobie wyobrazić ze niebieska firanka to wzburzone, karaibskie morze - i od razu robi się chłodniej! Fot. TP.
Trasa z Warszawy do Giżycka prowadzi przez Ełk, gdzie kończy się linia zelektryfikowana., dokąd dociągnęła nas solidna EU 07. Nasz pociąg od tej chwili prowadziła spalinowa SU 160 PESA - to wiemy dzięki Emilowi - pasjonatowi kolejnictwa.
Upał był męczący ale humory wszystkim dopisywały, chociaż tabor PKP wymiękał.
Wsiąść do pociągu byle jakiego... Fot AL.

Do Giżycka dojechaliśmy na czas a tam czekali na nas sternicy Szekli - Mikołaj, Wojtek i Piotrek. Szybki konwój do Wilkas i już jesteśmy tuż nad wodą! Czekają na nas jachty - Ambulans z zabezpieczeniem medycznym i prawdziwym  (nie pluszowym!) ratownikiem medycznym. 
Resort Niegocin Wilkasy. Port macierzysty Szekli z którą drugi raz wypływamy w rejs po Wielkich Jeziorach Mazurskich. Fot. TP

Od prawej: Piotrek, Mikołaj, Wojtek (Kadra Szekli) oraz Sor TP (kadra Jadwigi). Fot. AL.
Sorka Lamch na posterunku. Bez niej nic w szkole się nie dzieje - począwszy od organizacji roku szkolnego skończywszy na dodawaniu linii danych w dokumencie on-line. Fot. TP
Jeszcze tylko krótka kąpiel jeziorze pod okiem ratownika i po uruchomieniu silników przepływamy przez Niegocin i nowo wyremontowany Kanał Niegociński (1130 m) i obok Pięknej Góry aby postawić żagle na Jeziorze Kisajno. 
Żagle postawione. Fot. Anna Kempa.
Cóż, w każdej podróży element niepewności jest istotą przygody - Zimny Kąt jest pełen jachtów a więc płyniemy na pole namiotowe Roganty nad .  Dno od brzegu schodzi bardzo łagodnie kilkadziesiąt metrów w głąb jeziora - to dobrze dla kąpiących się ale kiepskie warunki do podejścia do brzegu a później to wypłynięcia.
Co prawda większość z nas nie śpi od 3 rano, mimo to około godziny 21:30 na brzegu płonie ognisko i brzmią szanty, część uczestników piecze kiełbaski a niektórzy gotują obiad - Wiktoria, Emil, Martyna, Ania na Ambulansie dokonują cudu z kilku zimnych kawałków mięsa powstaje aromatyczny kurczak w sosie słodko-kwaśnym. Ten cud  jest powszechnie znany - Sorka Lamch z Amelią dokonały tego samego na Księciu.
Tak zakończył się pierwszy dzień rejsu.





Zachód słońca nad J. Dargin widziany od strony miejscowości Poganty.