sobota, 15 czerwca 2019

14 czerwca - trzeci dzień rejsu.
Po wczorajszej burzy zostało tylko rześkie powietrze. Kadra ma bogate plany na dziś dla uczestników rejsu. 
Zaraz po śniadaniu idziemy na cmentarz wojenny cmentarz Jägerhöhe.

Sorka Lamch sprawdza pisownię i wymowę nazw własnych  w języku niemieckim. Tekst za chwilę odczyta Amelia. Mikołaj - komandor rejsu jest zadowolony - przed nami kolejny, piękny dzień na wodzie.
Cmentarz jest jednym z wielu miejsc przypominających o tym, że przed odzyskaniem niepodległości Polacy służący w wojsku trzech zaborców walczyli przeciwko sobie.
Cmentarz Jagerhohe.
Po powrocie z cmentarza wypływamy na Mamry. Cel - Przystań Mamerki u samego wylotu Kanału Mazurskiego.
Na wodzie kilwatery jachtów zaplatają się w warkocz - wieje silny wiatr i sternicy robią co mogą żeby płynąć jeszcze szybciej i ścigają się. Mocne przechyły robią demolkę w niezabezpieczonych rzeczach pod pokładem.
Sternicy na prawdę znają swój fach - przy mocnej trójce możemy przekazać sobie z jachtu na jacht karton mleka.

Znajdź trzy różnice.
Przytań Mamerki to ładnie utrzymane miejsce z ubogim zapleczem (rząd kibelków, 2 umywalki, dwa zlewy i budka bosmana) zachowuje klimat Mazur sprzed kilkunastu lat. 
Szybko ogarniamy obiad i idziemy oglądać ruiny śluzy w Leśniewie Górnym. Kilka kilometrów chaszczowania opłaciło się. Śluza robi wrażenie, ale chyba większą atrakcją dla uczestników jest zrobiony na niej park linowy.
Śluza w Leśniewie. Orzeł odleciał i nie wróci. fot. T.P.
Kolejka na tyrolkę. fot. T.P.

Bocian - skok na linie. fot. Anna Kempa.

Wracamy o zachodzie słońca wzdłuż Kanału Mazurskiego. Dla komarów nasze przejście to nie lada gratka - 50000 komarów lubi to, 1500 weźmie w tym udział.
Dziczejące brzegi Kanału Mazurskiego to wylęgarnia komarów. Każdy komar w kraju marzy o tym, żeby jego larwy wymoczyły odwłok w tej wodzie.
Tuż przed zamknięciem docieramy do sklepu a później wracamy na jachty.

Za domkiem bosmana dwa dzikie koty opychają się szynką która została żeglarzom kończącym swój rejs. Bosman mówi na nie "moje niunki" i szczyci się tym, że jeden z już daje się głaskać.
Kadra Szekli organizuje nam kolejne ognisko z kiełbaskami. Najwytrwalsi siedzą przy nim do 23:30.
To był dobry dzień. Będzie nam wszystkim dobrze się spało.
Wieczorem na jachcie - puste miski świadczą o tym, że załodze dopisuje apetyt. Fot. A.L.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz